Artykuł

Marcin Zieliński: spełniłem jedno ze swoich największych marzeń

Tych Państwa, którzy jeszcze nie mieli okazji, zachęcamy do przeczytania wywiadu z bohaterem motorowodnego sezonu 2023. Marcin Zieliński to aktualny Mistrz Świata i Mistrz Europy w Formule 500. Adrian Skubis rozmawiał z nim nie tylko o tych sukcesach, ale też o planach na nadchodzące miesiące. Wywiad ukazał się także na poczatku grudnia zeszłego roku w "Przeglądzie Sportowym".

ADRIAN SKUBIS: Skończyłeś dopiero 34 lata. Mówię dopiero, bo w towarzystwie zawodników ścigających się w MŚ i ME królewskiej Formuły 500 jesteś chyba najmłodszy. Po tym sezonie twoi rywale mogą do Ciebie mówić: „dzień dobry mistrzu”?

MARCIN ZIELIŃSKI: To, że udało mi się w tym sezonie wejść na motorowodny szczyt nie oznacza, że straciłem kontakt z rzeczywistością i mam głowę w chmurach. Gdy w 2015 roku zdecydowałem się na zmianę klasy ze 125 na 500 wiedziałem do jak głębokiej wody wchodzę. W Formule 500 ścigają się najbardziej doświadczeni zawodnicy na świecie, z tytułami zdobywanymi już w czasach, kiedy ja byłem dzieciakiem. Wspomnę Węgra Attilę Havasa czy Włocha Giuseppe Rossiego, który jest też konstruktorem sprzętu. Do takich nazwisk i moich wielkich rywali zawsze będę podchodził z szacunkiem. Cieszę się z tego, że kiedyś ich podglądałem i podziwiałem ich sukcesy, a teraz mogę z nimi rywalizować i udaje mi się wygrywać.

To w takim razie zdradź kiedy rozpoczęła się twoja przygoda ze sportem motorowodnym i dlaczego właśnie motorówki?

Kto daje pierwszy impuls i pokazuje drogę w najmłodszych latach? Zazwyczaj są to rodzice. I tak też było ze mną. Mój tata Andrzej był od lat związany ze środowiskiem, jako zawodnik motorowodny, ratownik, płetwonurek, a później także jako trener sekcji motorowodnej LOK Szczecin. Od zawsze mnie to pasjonowało. Miałem swoich idoli w Polsce. Kibicowałem między innymi Tadeuszowi Haręzie, który największe sukcesy odnosił w klasach O-500 i O-700. W 1998 roku pierwszy raz miałem okazję spotkać osobiście wybitnego sportowca Henryka Synorackiego. Pamiętam, że poprosiłem go o autograf. Byłem jeszcze dzieckiem, ale już w głowie snułem myśli o tym, co będę robił za kilka lat. Pamiętam sytuacje z czasów szkoły podstawowej… Zamiast skupiać się na niektórych zajęciach, rysowałem na ostatnich stronach zeszytów unikatowy kształt łodzi zbudowanej przez Pana Henia. I tak się to zaczęło, a potem były kolejne stopnie kariery. Zmieniałem klasy aż trafiłem do Formuły 500.

Nie miałeś pomysłu, by zamiast sportem motorowodnym  zająć się na przykład motorsportem?

Powiem szczerze, że chyba raz w życiu o tym pomyślałem. Było to bodaj w 2010 roku, kiedy miałem mały kryzys, jeszcze nie posiadałem wystarczającej wiedzy technicznej, uczyłem się fachu, gdy w moim otoczeniu zabrakło na moment ludzi, którzy mogli mi pomóc i rozwiązać pewne problemy. To jednak nie trwało długo, bo szybkie łodzie to była zawsze moja największa pasja. Zresztą chwilę później poszukałem nowej drogi, znalazłem ludzi, przy których mogłem się rozwijać i to pozwoliło mi wskoczyć na wyższy poziom.

A dlaczego wybrałeś Formułę 500?

Bo dla mnie to jest absolutny motorowodny TOP! Nic innego nie daje takiej radości, jak sunięcie nad lustrem wody z prędkością dochodzącą do 200 kilometrów na godzinę. Niczego nie da się porównać z tym, w jaki sposób pokonuje się zakręty w bolidzie F500.Te przeciążenia, to przyspieszenie na starcie… Wspaniałe uczucie. Uwielbiam to. Ogromną satysfakcję daje mi też praca z moim zespołem. Otaczają mnie wspaniali ludzie, rozumiemy się i pomagamy sobie. Bez dobrze działającego  teamu nie ma szans na sukces w sporcie motorowodnym. A ja to mam i nie chcę tego zamienić na nic innego. Teraz jestem na szczycie. Zdobywając w tym roku tytuły Mistrza Świata i Mistrza Europy spełniłem jedno z największych marzeń. I chciałbym udowodnić, że to nie był jednorazowy wyskok. Zostaję w F500 i jasno deklaruję, że będę walczył o kolejne mistrzowskie tytuły w 2024 roku.

Kiedy w tym sezonie poczułeś, że to może być twój najlepszy czas, że jesteś w stanie zdobyć dwa złote medale. Zarówno MŚ jak i ME?

Chyba na zawodach w Żninie. To była druga tegoroczna eliminacja mistrzostw świata. Czułem się świetnie w moim bolidzie, miałem dobre tempo. Wszystko na co pracowaliśmy z całym zespołem zaczęło funkcjonować. Wiedziałem, że mogę powalczyć o wymarzone złoto. Po tych zawodach powiedzieliśmy sobie – idziemy za ciosem. I tak się stało. W trakcie trwającego sezonu MŚ, który składa się z kilku rund, były jeszcze mistrzostw Europy w Trzciance. Wiadomo, że starty przed własną publicznością jeszcze bardziej mobilizują, a wysłuchanie hymnu w Polsce to niesamowite uczucie. Cieszę się, że tak się to poukładało.

Twoja recepta na sukces?

Chyba nie powiem tu nic nadzwyczajnego. Musi być wszystko poukładane, nie tylko w życiu stricte sportowym. U mnie tak jest i oby to się nigdy nie zmieniło. Mam wspaniałą rodzinę, po prostu czuję wsparcie najbliższych. Oni są ze mną nie tylko gdy świętuję wielkie sukcesy, bo w sporcie są także te słabsze momenty i wtedy musisz mieć ich obok siebie. O moim zgranym teamie już wspominałem. Ich również traktuję jak rodzinę. Te wszystkie medale to praca całego zespołu. Cieszę się, że mam okazję  współpracować z konstruktorem Carlo Veroną – jego silniki VRP są znakomite. Nie ukrywam, że bez wsparcia sponsorów i partnerów instytucjonalnych, Polskiego Związku Motorowodnego i Narciarstwa Wodnego, nie mógłbym realizować swoich pasji.

Zdradzisz plany na kolejny sezon? Już rozpocząłeś przygotowania?

Jestem w ciągłym ruchu. Ludzie, którzy znają sport motorowodny wiedzą, że po sezonie nie zamyka się swojej wyścigowej maszyny w hangarze i siedzi się z założonymi rękami przed telewizorem. Od razu po zejściu z wody i zakończeniu zawodów rozpoczynamy przygotowania do kolejnych. Konkurencja nie śpi. W tym sporcie na końcowy sukces składa się wiele czynników: umiejętności, doświadczenie kierowcy i jego forma, współpraca zespołu i mechaników, niezawodność sprzętu, detale techniczne mogące dać przewagę nad rywalami podczas wyścigów. Nad tym pracujemy i będziemy pracować do pierwszych startów w nowym roku. Nie zamierzam zwalniać tempa. Chciałbym je jeszcze trochę podkręcić, by pozostać na szczycie.

			
			object(Articles)#20 (11) {
  ["active"]=>
  string(1) "1"
  ["add_date"]=>
  string(19) "2024-01-04 15:42:23"
  ["categories"]=>
  array(4) {
    [0]=>
    array(3) {
      ["category_id"]=>
      string(1) "1"
      ["category_name"]=>
      string(9) "Wakeboard"
      ["category_url"]=>
      string(9) "wakeboard"
    }
    [1]=>
    array(3) {
      ["category_id"]=>
      string(1) "4"
      ["category_name"]=>
      string(13) "Skutery wodne"
      ["category_url"]=>
      string(13) "skutery_wodne"
    }
    [2]=>
    array(3) {
      ["category_id"]=>
      string(1) "2"
      ["category_name"]=>
      string(17) "Narciarstwo wodne"
      ["category_url"]=>
      string(17) "narciarstwo_wodne"
    }
    [3]=>
    array(3) {
      ["category_id"]=>
      string(1) "3"
      ["category_name"]=>
      string(17) "Sport motorowodny"
      ["category_url"]=>
      string(17) "sport_motorowodny"
    }
  }
  ["content"]=>
  string(7053) "

ADRIAN SKUBIS: Skończyłeś dopiero 34 lata. Mówię dopiero, bo w towarzystwie zawodników ścigających się w MŚ i ME królewskiej Formuły 500 jesteś chyba najmłodszy. Po tym sezonie twoi rywale mogą do Ciebie mówić: „dzień dobry mistrzu”?

MARCIN ZIELIŃSKI: To, że udało mi się w tym sezonie wejść na motorowodny szczyt nie oznacza, że straciłem kontakt z rzeczywistością i mam głowę w chmurach. Gdy w 2015 roku zdecydowałem się na zmianę klasy ze 125 na 500 wiedziałem do jak głębokiej wody wchodzę. W Formule 500 ścigają się najbardziej doświadczeni zawodnicy na świecie, z tytułami zdobywanymi już w czasach, kiedy ja byłem dzieciakiem. Wspomnę Węgra Attilę Havasa czy Włocha Giuseppe Rossiego, który jest też konstruktorem sprzętu. Do takich nazwisk i moich wielkich rywali zawsze będę podchodził z szacunkiem. Cieszę się z tego, że kiedyś ich podglądałem i podziwiałem ich sukcesy, a teraz mogę z nimi rywalizować i udaje mi się wygrywać.

To w takim razie zdradź kiedy rozpoczęła się twoja przygoda ze sportem motorowodnym i dlaczego właśnie motorówki?

Kto daje pierwszy impuls i pokazuje drogę w najmłodszych latach? Zazwyczaj są to rodzice. I tak też było ze mną. Mój tata Andrzej był od lat związany ze środowiskiem, jako zawodnik motorowodny, ratownik, płetwonurek, a później także jako trener sekcji motorowodnej LOK Szczecin. Od zawsze mnie to pasjonowało. Miałem swoich idoli w Polsce. Kibicowałem między innymi Tadeuszowi Haręzie, który największe sukcesy odnosił w klasach O-500 i O-700. W 1998 roku pierwszy raz miałem okazję spotkać osobiście wybitnego sportowca Henryka Synorackiego. Pamiętam, że poprosiłem go o autograf. Byłem jeszcze dzieckiem, ale już w głowie snułem myśli o tym, co będę robił za kilka lat. Pamiętam sytuacje z czasów szkoły podstawowej… Zamiast skupiać się na niektórych zajęciach, rysowałem na ostatnich stronach zeszytów unikatowy kształt łodzi zbudowanej przez Pana Henia. I tak się to zaczęło, a potem były kolejne stopnie kariery. Zmieniałem klasy aż trafiłem do Formuły 500.

Nie miałeś pomysłu, by zamiast sportem motorowodnym  zająć się na przykład motorsportem?

Powiem szczerze, że chyba raz w życiu o tym pomyślałem. Było to bodaj w 2010 roku, kiedy miałem mały kryzys, jeszcze nie posiadałem wystarczającej wiedzy technicznej, uczyłem się fachu, gdy w moim otoczeniu zabrakło na moment ludzi, którzy mogli mi pomóc i rozwiązać pewne problemy. To jednak nie trwało długo, bo szybkie łodzie to była zawsze moja największa pasja. Zresztą chwilę później poszukałem nowej drogi, znalazłem ludzi, przy których mogłem się rozwijać i to pozwoliło mi wskoczyć na wyższy poziom.

A dlaczego wybrałeś Formułę 500?

Bo dla mnie to jest absolutny motorowodny TOP! Nic innego nie daje takiej radości, jak sunięcie nad lustrem wody z prędkością dochodzącą do 200 kilometrów na godzinę. Niczego nie da się porównać z tym, w jaki sposób pokonuje się zakręty w bolidzie F500.Te przeciążenia, to przyspieszenie na starcie… Wspaniałe uczucie. Uwielbiam to. Ogromną satysfakcję daje mi też praca z moim zespołem. Otaczają mnie wspaniali ludzie, rozumiemy się i pomagamy sobie. Bez dobrze działającego  teamu nie ma szans na sukces w sporcie motorowodnym. A ja to mam i nie chcę tego zamienić na nic innego. Teraz jestem na szczycie. Zdobywając w tym roku tytuły Mistrza Świata i Mistrza Europy spełniłem jedno z największych marzeń. I chciałbym udowodnić, że to nie był jednorazowy wyskok. Zostaję w F500 i jasno deklaruję, że będę walczył o kolejne mistrzowskie tytuły w 2024 roku.

Kiedy w tym sezonie poczułeś, że to może być twój najlepszy czas, że jesteś w stanie zdobyć dwa złote medale. Zarówno MŚ jak i ME?

Chyba na zawodach w Żninie. To była druga tegoroczna eliminacja mistrzostw świata. Czułem się świetnie w moim bolidzie, miałem dobre tempo. Wszystko na co pracowaliśmy z całym zespołem zaczęło funkcjonować. Wiedziałem, że mogę powalczyć o wymarzone złoto. Po tych zawodach powiedzieliśmy sobie – idziemy za ciosem. I tak się stało. W trakcie trwającego sezonu MŚ, który składa się z kilku rund, były jeszcze mistrzostw Europy w Trzciance. Wiadomo, że starty przed własną publicznością jeszcze bardziej mobilizują, a wysłuchanie hymnu w Polsce to niesamowite uczucie. Cieszę się, że tak się to poukładało.

Twoja recepta na sukces?

Chyba nie powiem tu nic nadzwyczajnego. Musi być wszystko poukładane, nie tylko w życiu stricte sportowym. U mnie tak jest i oby to się nigdy nie zmieniło. Mam wspaniałą rodzinę, po prostu czuję wsparcie najbliższych. Oni są ze mną nie tylko gdy świętuję wielkie sukcesy, bo w sporcie są także te słabsze momenty i wtedy musisz mieć ich obok siebie. O moim zgranym teamie już wspominałem. Ich również traktuję jak rodzinę. Te wszystkie medale to praca całego zespołu. Cieszę się, że mam okazję  współpracować z konstruktorem Carlo Veroną – jego silniki VRP są znakomite. Nie ukrywam, że bez wsparcia sponsorów i partnerów instytucjonalnych, Polskiego Związku Motorowodnego i Narciarstwa Wodnego, nie mógłbym realizować swoich pasji.

Zdradzisz plany na kolejny sezon? Już rozpocząłeś przygotowania?

Jestem w ciągłym ruchu. Ludzie, którzy znają sport motorowodny wiedzą, że po sezonie nie zamyka się swojej wyścigowej maszyny w hangarze i siedzi się z założonymi rękami przed telewizorem. Od razu po zejściu z wody i zakończeniu zawodów rozpoczynamy przygotowania do kolejnych. Konkurencja nie śpi. W tym sporcie na końcowy sukces składa się wiele czynników: umiejętności, doświadczenie kierowcy i jego forma, współpraca zespołu i mechaników, niezawodność sprzętu, detale techniczne mogące dać przewagę nad rywalami podczas wyścigów. Nad tym pracujemy i będziemy pracować do pierwszych startów w nowym roku. Nie zamierzam zwalniać tempa. Chciałbym je jeszcze trochę podkręcić, by pozostać na szczycie.

" ["id"]=> string(4) "2314" ["intro"]=> string(441) "

Tych Państwa, którzy jeszcze nie mieli okazji, zachęcamy do przeczytania wywiadu z bohaterem motorowodnego sezonu 2023. Marcin Zieliński to aktualny Mistrz Świata i Mistrz Europy w Formule 500. Adrian Skubis rozmawiał z nim nie tylko o tych sukcesach, ale też o planach na nadchodzące miesiące. Wywiad ukazał się także na poczatku grudnia zeszłego roku w "Przeglądzie Sportowym".

" ["promo"]=> NULL ["promo_photo"]=> string(3) "jpg" ["region"]=> string(2) "pl" ["title"]=> string(68) "Marcin Zieliński: spełniłem jedno ze swoich największych marzeń" ["url"]=> string(62) "marcin_zielinski_spelnilem_jedno_ze_swoich_najwiekszych_marzen" }
background